Od co najmniej kilku lat modne stało się unikanie glutenu. Dieta bezglutenowa jest lansowana przez celebrytów i sportowców jako rozwiązanie wszelkich problemów związanych ze zdrowiem i sylwetką. Czy słusznie? Okazuje się, że niekoniecznie.
Czym jest gluten?
Jest to białko znajdujące się w niektórych zbożach – pszenicy (gliadyna, gluteina), jęczmieniu (hordeina), owsie (adeina) i życie (sekalina). Dzięki niemu potrawy mączne są bardziej sprężyste i elastyczne, a te, które wymagają wyrośnięcia – puszyste. Dlatego pierogi czy pizza ze zwykłej mąki pszennej są łatwiejsze do wykonania i smaczniejsze oraz mają lepszą konsystencję niż z mąki bezglutenowej.
Komu szkodzi gluten?
Gluten jest przede wszystkim szkodliwy dla osób z celiakią. Celiakia to choroba autoimmunologiczna charakteryzująca się trwałą nietolerancją glutenu. U osób cierpiących na tę chorobę gluten uszkadza kosmki jelitowe, co z kolei prowadzi do upośledzenia wchłaniania pokarmu i do różnego rodzaju niedoborów. Charakterystyczne dla celiakii jest to, że może się ona ujawnić w każdym wieku i nie zanika z czasem – pacjent jest skazany na dietę bezglutenową do końca życia.
Oprócz celiakii występuje jeszcze alergia na gluten, która daje dość szybko dostrzegalne objawy w postaci wymiotów, biegunki i wysypki na skórze. W odróżnieniu od celiakii alergia na gluten może minąć. Z kolei nadwrażliwość na gluten objawia się m.in. bólami brzucha, bólami głowy i uczuciem zmęczenia.
Szacuje się jednak, że wyżej wymienione schorzenia dotyczą niewielkiej części populacji. W Europie na celiakię choruje ok. 1 proc. ludności, a alergię na gluten ma ok. 2,5%. Z kolei nieceliakalna nietolerancja glutenu może dotyczyć ok. 6 proc. populacji. Nie jest to jednak liczba precyzyjnie określona, gdyż NNG jest trudna do zdiagnozowania. Przypuszcza się, że pewną rolę odgrywa tu efekt nocebo (pacjent spodziewa się, że coś mu zaszkodzi, więc przez samo nastawienie psychiczne zaczyna odczuwać objawy).
Skąd się wzięła zła sława glutenu?
Dlaczego zatem można spotkać teksty i wypowiedzi zachęcające wszystkich do odstawienia glutenu na wszelki wypadek, choć o konkretnych wskazaniach medycznych można mówić jedynie w przypadku stosunkowo niewielkiej grupy osób?
Jednym z czynników jest wspomniana obawa przed celiakią i nietolerancją glutenu, zwłaszcza że celiakia może przez wiele lat występować w postaci utajonej, zanim da o sobie znać. Nic więc dziwnego, że można się zastanawiać: „A co, jeśli mam celiakię i o tym nie wiem?”.
Kolejnym było badanie przeprowadzone przez prof. Petera Gibsona w 2011 r. Wynikało z niego, że gluten może powodować zaburzenia żołądkowo-jelitowe i że jest to bardziej powszechne, niż dotychczas uważano – dotyczy nie tylko osób chorych na celiakię. Informacja o szkodliwości glutenu poszła więc w świat. Jednak prof. Gibson miał wątpliwości co do kryteriów badania, więc zdecydował się przeprowadzić kolejne, lecz tym razem zmienił metodologię. Okazało się, że wspomniane dolegliwości żołądkowe były w rzeczywistości powodowane przez inne czynniki niż gluten.
Do złej sławy glutenu przyczyniła się też książka „Dieta bez pszenicy”, znana także jako „Pszenny brzuch” (Wheat Belly), napisana przez kardiologa Williama Davisa. Publikacja ta wskazywała gluten jako przyczynę licznych problemów zdrowotnych, takich jak otyłość, trądzik, nadciśnienie, migreny, osteoporoza, a nawet autyzm. Specjaliści od żywienia twierdzą jednak, że gdyby gluten był tak szkodliwy, jak to się przedstawia w niektórych tekstach, ludzkość nie przetrwałaby do tej pory – w końcu chleb i inne produkty zbożowe były podstawą wyżywienia człowieka od tysiącleci. Poza tym książka jest krytykowana za zbyt kategoryczne, przesadzone stwierdzenia nie poparte badaniami naukowymi. Przykładowo, Joe Schwarcz, chemik z Uniwersytetu McGill, podważa stwierdzenie Davisa o rzekomych uzależniających właściwościach pszenicy. Wskazuje, że jest ono najprawdopodobniej oparte na jednym badaniu przeprowadzonym na szczurach w 1979 r., podczas gdy brak wiarygodnego badania z udziałem ludzi.
Dodajmy do tego sporą liczbę dostępnych w sieci materiałów pisanych przez osoby nieraz nie mające pojęcia o medycynie i dietetyce, a bazujące na niezbyt rzetelnych źródłach. Materiały takie łatwo rozpowszechniają się w mediach społecznościowych, często dzięki chwytliwym tytułom celnie trafiającym w lęki wielu ludzi. Niestety, ich sprostowania już nie mają takiego zasięgu albo są z góry odrzucane wskutek myślenia spiskowego, że „koncerny spożywcze próbują zatuszować prawdę”.
Modę na dietę bezglutenową spopularyzowali również celebryci, którzy twierdzą, że to odstawieniu glutenu zawdzięczają smukłe sylwetki. W ogóle przekonanie, że spożycie glutenu przyczynia się do tycia, jest dość powszechne. Może to wynikać z faktu, że niektóre potrawy mączne (białe pieczywo, ciastka) są rzeczywiście niewskazane dla osób odchudzających się. Jednak problem polega nie na zawartości glutenu, lecz na kaloryczności. Osoby rezygnujące z glutenu mogą czasem rzeczywiście zaobserwować spadek masy ciała. Jednak nie oznacza to, że gluten tuczy sam z siebie. Po prostu osoby te nieraz eliminują pewne produkty nie zastępując ich czymś innym albo stosując mniej kaloryczne zamienniki, a więc siłą rzeczy wartość kaloryczna posiłku jest mniejsza.
Nieraz można trafić na wypowiedzi osób, które twierdzą, że dzięki diecie bezglutenowej poprawiło się ich samopoczucie. Jednak nie jest to wiarygodny argument. Mamy tu do czynienia z tzw. dowodem anegdotycznym, którego nie da się jednoznacznie zweryfikować. Na poprawę samopoczucia mogły równie dobrze wpłynąć inne czynniki. Na przykład, eliminacja glutenu oznacza też nieraz ograniczenie produktów wysoko przetworzonych, zawierających cukry proste i dużą ilość tłuszczu, na korzyść warzyw i owoców, a także zmusza do zwracania większej uwagi na to, co się je. Zatem subiektywnie lepsze samopoczucie nie musi wynikać z unikania glutenu, lecz z ogólnie zdrowszej diety.
Czy dieta bezglutenowa jest dla wszystkich?
W przypadku osób cierpiących na celiakię czy alergię na gluten dieta bezglutenowa jest właściwie jedyną skuteczną formą leczenia. Jednak badania wykazują, że w przypadku osób zdrowych taka dieta nie przynosi korzyści, a nawet ma pewne działania niepożądane. Na przykład badanie de Palmy i współpracowników (2009) wykazało, że dieta bezglutenowa ma niepożądany wpływ na mikroflorę jelitową. W krótkim czasie zaobserwowano wzrost niekorzystnej mikroflory i spadek tej korzystnej. Inne badania (np. Tortora i in., 2015) wykazywały na zwiększoną skłonność osób na diecie bezglutenowej do rozwoju zespołu metabolicznego.
Poza tym pełnoziarniste pieczywo i kasze są źródłem błonnika oraz wielu cennych witamin i mikroelementów. Nie warto się ich pozbawiać, jeśli nie ma takiej konieczności. Argument, że skoro gluten niektórym szkodzi, więc wszyscy powinni przestać go jeść, ma tyle samo sensu, co stwierdzenie, że skoro istnieją ludzie uczuleni na truskawki i pomidory, to wszyscy powinni zrezygnować z truskawek i pomidorów – bo a nuż im zaszkodzą?
Należy też wspomnieć o uciążliwości diety bezglutenowej. Nie wystarczy bowiem zrezygnować z produktów, które ewidentnie mają w składzie zboża zawierające gluten. Istnieje ryzyko, że inne produkty, w których normalnie nie spodziewalibyśmy się glutenu, mogą być nim zanieczyszczone wskutek warunków w zakładzie produkcyjnym. W innych z kolei mogą się znajdować substancje zagęszczające i stabilizujące zawierające gluten. Dlatego należy zwracać uwagę na etykiety i wzmianki o potencjalnych alergenach, a także zorientować się, pod jakimi nazwami składników może kryć się gluten. Nie mówiąc o tym, że spotykane gdzieniegdzie produkty „niskoglutenowe” nie mają sensu w przypadku osób, którym gluten rzeczywiście szkodzi, gdyż reagują one już na minimalną jego ilość. Zatem można tu mówić tylko o chwycie marketingowym.
Zanim więc podejmiemy decyzję o diecie bezglutenowej, podstawą powinna być zatem diagnostyka. Nawet jeśli mamy podejrzenia, że gluten nam szkodzi, lepiej nie spieszyć się z jego pochopnym odstawianiem. Może to bowiem utrudnić diagnozę. Po dłuższym stosowaniu diety bezglutenowej kosmki jelitowe się regenerują, a poziom przeciwciał wraca do normy, więc osoba z celiakią może być mylnie uznana za zupełnie zdrową.