Wydawałoby się, że pojęcia „bierny” i „agresja” są ze sobą sprzeczne. Jednak ich połączenie jest możliwe i niestety dość często spotykane. Jest to specyficzna strategia działania wybierana przez osoby, które boją się wyrażać złość otwarcie lub chcą uniknąć konsekwencji, jakie z tego wynikają.
Zwykle nie mamy problemu ze zidentyfikowaniem agresji wyrażonej wprost. Osobie, która postępuje agresywnie, można postawić wyraźne zarzuty. Natomiast zachowanie pasywno-agresywne jest zawoalowane i zakamuflowane. Niby nic wielkiego się nie stało, ale wyraźnie czujemy, że coś jest nie tak. Jesteśmy zranieni, ale nie zawsze nawet możemy sformułować, na czym problem polega.
Bierna agresja nieraz przybiera formę uniku lub zaniechania. Mogą to być notoryczne spóźnienia, niedotrzymane obietnice i odkładanie spraw na później, zwłaszcza gdy druga osoba wie, że bardzo nam na czymś zależy. Nie liczą się terminy ani zobowiązania. Osoba taka nie odmówi wprost zrobienia czegoś – po prostu tego nie zrobi albo będzie to odwlekać w nieskończoność. Jednak nie zawsze chodzi tu o celowe zrobienie nam na złość. Czasem jest to pośrednia forma walki o niezależność i prawo do dysponowania swoim czasem. Inna sprawa, że znacznie lepiej byłoby powiedzieć wprost: „Jestem zmęczona po pracy i marzę o wolnym wieczorze zamiast siedzieć nad tym tekstem dla ciebie”. Ale tu trzeba byłoby się wykazać asertywnością, której osobom pasywno-agresywnym brakuje.
Znacznie gorzej jest, gdy ktoś rozmyślnie chce zrobić nam przykrość, ale robi to w taki sposób, żeby móc wykręcić się od odpowiedzialności za swoje słowa bądź czyny: „Przecież nic się nie stało, nic takiego nie powiedziałem”. Przykład to uszczypliwości zakamuflowane w pozornie miłej wypowiedzi. „Wyglądasz świetnie… jak na osobę z twoją tuszą”, czy też „Jesteś bardzo dobrym kierowcą… jak na kobietę”. Niby komplement – a jednak zniewaga.
Charakterystyczne jest także obwinianie. Osoba pasywno-agresywna nie przyzna, że cokolwiek jest jej winą. Zawsze przyczyną są zewnętrzne okoliczności – pogoda, korki, awaria komputera, inni ludzie… W jej mniemaniu nie istnieje też coś takiego jak zasłużona, sprawiedliwa krytyka jej zachowania – inni się niesprawiedliwie czepiają, a ona jest ofiarą.
Szczególnie perfidną strategią stosowaną przez osoby pasywno-agresywne jest coś, co potocznie zwie się odwracaniem kota ogonem. Schemat wygląda następująco. Ktoś nas prowokuje, wbija nam szpilę, zaniedbuje coś, co jest dla nas ważne czy też w inny sposób zachowuje się nie w porządku. My reagujemy w sposób jak najbardziej usprawiedliwiony – bronimy się, wyrażamy niezadowolenie lub próbujemy stawiać granice. Co wówczas robi osobnik pasywno-agresywny? Przenosi winę na nas. Nieważne, że to on zaczął – to my jesteśmy źli, bo go skrytykowaliśmy, bo nie mamy dystansu i poczucia humoru itp., itd. I oczywiście uważa, że ma wszelkie prawo się na nas obrazić.
Jedną z najbardziej przykrych form biernej agresji jest odcięcie się pod względem komunikacyjnym i emocjonalnym. Jest to popularnie zwany foch – sytuacja, gdy ktoś przestaje się do nas odzywać, staje się zimny i niedostępny, nie odpowiada na maile i telefony. Czasem taka osoba nawet nie mówi, co konkretnego ma nam do zarzucenia – gdy pytamy, o co chodzi, słyszymy „domyśl się”. Jest to postępowanie szczególnie nie fair, gdyż zakłada nierówność w relacji. Człowiek obrażony jest panem sytuacji, który karze milczeniem i nagradza łaskawym odezwaniem się. Poza tym odcina nam możliwość konstruktywnego przedyskutowania problemu i znalezienia rozwiązania. Niejeden z nas przyzna, że z dwojga złego woli się z kimś porządnie pokłócić, niż znosić milczenie drugiej strony i zachodzić w głowę, czym tak naprawdę zawinił.
W łagodniejszym wydaniu osoba wprawdzie nadal się do nas odzywa, ale widać zmianę w jej sposobie bycia, tonie głosu, mimice twarzy. Nie jest już tak serdeczna, dystansuje się, sprawia wrażenie, jakby ledwo się odzywała. Widać, że jest jakiś problem, ale gdy zapytamy, co się stało, słyszymy niezmiennie, że wszystko jest w porządku – choć ewidentnie wiemy, że nie jest. Jednak zarzucanie komuś takiemu mówienia nieprawdy prowadzi do dalszego zaprzeczania, zamykania się w sobie, a nawet sabotowania wspólnych planów – np. osoba z chęci odegrania się „zapomni” gdzieś zadzwonić, kupić bilety itp.
Z czego wynikają takie zachowania? Jedną z przyczyn może być wspomniany brak asertywności. Osoba mogła wskutek wcześniejszych doświadczeń nabrać przekonania, że nie warto wprost wyrażać swoich potrzeb i odczuć, bo gdy próbowała, spotkało się to z dezaprobatą albo wręcz naraziło ją na kłopoty.
Innym powodem może być lęk przed zależnością i byciem kontrolowanym. Osoba taka walczy o swoją niezależność poprzez kontrolowanie innych i udawanie, że sama nie jest zależna od nikogo. Możliwe też, że boi się przywiązania i zaufania. Dlatego gdy czuje, że zaczyna za bardzo się przywiązywać, nawet nieświadomie odpycha od siebie innych niemiłym zachowaniem. Przy tym robi to w sposób zakamuflowany, by nie musieć tego przyznać: „To ty się ode mnie oddalasz, ja ci nic nie zrobiłem”.
Przyczyny tego mogą być różne, ale często się zdarza, że ktoś taki miał w przeszłości do czynienia z osobami nadmiernie kontrolującymi i manipulującymi (rodzice, partnerzy) i wypracował sobie taką strategię, by się bronić przed tym, co postrzega jako zagarnianie swojej przestrzeni i ograniczanie wolności.